1. Poboczna droga do Baños
2. Przypomina trochę Camino de la Muerte w Boliwii
3. Dojeżdżamy do najbardziej popularnego wodospadu w Ekwadorze
4. Pailon del Diablo - widzieliśmy już sporo wodospadów ale ten ma niesamowitą siłę. Woda wpada pod ogromnym ciśnieniem i kotłuje się w otoczonej skałami przestrzeni.
5. Widok z góry wodospadu. Te schody są według jakiegoś tam rankingu jedne z ładniejszych na świecie.
6.
7.
8.
9. Ruta de las Cascadas - (Droga z wodospadami) podbiła moje serce. Było tak urokliwie że tego dnia przejechaliśmy zaledwie 10 km.
10.
11. W Sylwestra Ekwadorczycy mają w zwyczaju spalanie kukły "Starego". Kukły zazwyczaj są bardzo dopracowane i przedstawiają cokolwiek, nawet Minionki :)
12. W Katedrze w miejscowości Baños
13. Domek na drzewie to jedna z najbardziej rozpoznawalnych atrakcji w Ekwadorze. Początkowo domek służył do obserwacji aktywności wulkanu Tungurahua lecz po niedługim czasie stał się atrakcją turystyczną.
14. Domek położony jest 10 km od Baños i trzeba się wspiąć 1000 metrów drogą asfaltową. Postanowiliśmy tam przenocować i ruszyliśmy na górę z całym ekwipunkiem. Po drodze mijała nas masa turystów z rowerami wrzuconymi na pick upy... Ich miny były bezcenne - nie wierzyli że można wjechać na rowerach pod taką górę. Samochody się zatrzymywały a kierowcy nam doradzali tanie taksówki - to chyba nas bardziej zachęciło do pokonania trasy na rowerach.
15. Gdy wczołgaliśmy się na górę nie chcieli od nas pieniędzy za wstęp (zaledwie $1). Właściciel atrakcji to były cyklista.
16.
17.
18. Za kemping też nas nie skasowali... Spaliśmy w domku.
19. W nocy mięliśmy piękne widoki
20. O poranku
21. O poranku
22.
23. Ostatni dzień roku. Ten wodospad tak się nam spodobał...
24. ... że postanowiliśmy przyjrzeć mu się z bliska :)
25. Ponad kilometr zjazdu! (zdjęcie zdjęcia)
26. Ostatni dzień roku, mężczyźni przebierają się za lolity i zbierają kasę na trunki, zatrzymując samochody.
27. Niedopalone resztki kukieł.
28. Piękny widok z kempingu na którym spędziliśmy Sylwestra. Na kempingu była masa ludzi i wspólnie gotowaliśmy. Przygotowaliśmy 10 wegetariańskich pizz z pieca opalanego drewnem... Co za miła odmiana po powszednim ryży z warzywami.
29. Pierwszy dzień roku i pierwsze problemy z namiotem.
30. W jednym z domów udostępnili nam warsztat, a sami wyjechali za miasto...
31. Mecz na kempingu.
32. Wieczorem kino letnie na prześcieradle :)
33. Diablada - fiesta wpisana w Kulturowe Dziedzictwo Ekwadoru.
34. Rdzenni mieszkańcy Andów, zniewoleni przez Hiszpanów przez pierwszy tydzień roku aż do 6 stycznia tańczą przebrani za diabły. Podobno Indianie w ten sposób chcieli w przewrotny sposób okazać swoją niechęć do obowiązkowej chrystianizacji. Przebrali się za coś co zatrważało ówczesnych konkwistadorów.
35. Diablada odbywa się w miejscowości Pillaro, dojechaliśmy tam z Andresem, którego poznaliśmy sprzedając nasze pocztówki i motylki.
36. Maski są na prawdę imponujące, rogi, krowie uszy, skóra. Ważą sporo i nie da się ich ściągnąć aby odpocząć. Po zmroku można było zobaczyć potężne ponad metrowe demoniczne konstrukcje przyprawiające o gęsią skórkę.
37. Inkowie przywdziewają stroje oraz maski ironizujące Hiszpanów. Maski mają zawsze niebieskie oczy.
38. W Ambato zatrzymaliśmy się w Domu Cyklisty. Natomiast tych dwóch kolesi na zdjęciu poznaliśmy na miejscu. Jeden z nich jest hostem WarmShowers, a drugi jego gościem.
39. Bruno (host WarmShowers przygotowuje się do kilkuletniej wyprawy rowerowej po całym świecie. Tu ciekawa alternatywa dla sakw Ortalieb lub Crosso, znacznie tańsza. Sakwa wykonana jest z bidonu po oleju, a jej koszt produkcji to około 20 zł. Widzieliśmy już masę podobnych ale te są zdecydowanie najlepiej wykonane.
40. Edeline - córeczka właściciela domu cyklistyw swoim pałacu :)
41. W trójkę wraz z podróżnikiem z Francji ruszamy ku najwyższemu szczytowi Ekwadoru - Chimborazo 6310 m. Chimborazo to nieaktywny wulkan którego szczyt ze względu na swoje położenie geograficzne, jest punktem najbliższym Słońcu a tym samym punktem najbardziej oddalonym od centrum Ziemii. Mount Everest jest o 2 metry niższy.
42. Wejście na szczyt jest niemożliwe bez odpowiedniego sprzętu i doświadczenia. Można jednak wspiąć się dość wysoko do tzw drugiego schroniska.
43. Na wysokość 5100 m n.p.m. Wejście nie jest bynajmniej żadnym wyczynem. Można wjechać samochodem na wysokość 4800 m a następnie pokonać kilometr piechotą. Sporą trudnością okazało się zwalczenie choroby wysokościowej. Odwykliśmy od niskiego ciśnienia i ruszaliśmy się jak muchy w smole, mięliśmy zawroty głowy, kołatanie serca i ogólne przemęczenie ale warto było.
44. Będąc nad jeziorkiem Condor Cocha mięliśmy szczęście gdyż rozstąpiły się chmury i mogliśmy podziwiać majestatyczny szczyt Chimborazo.
45. 5100 m.
46. Marsjański krajobraz.
47. Droga dojazdowa do pierwszego schroniska.
48. O f**k, ale daleko do domu.
49.
50. Wysokogórski gatunek należący do rodziny wielbłądowaty - vicuña po polsku... wigoń :P
51. Wigonie, wigonie
52.
Wooooo! Ale niesamowite miejsca!!! Nosz pszepieknie ;] podoba mi się też zmiana stylu. Tekst przepleciony zdjęciami rządzi!
OdpowiedzUsuńwigonie, wigonie,A wygoń wigonie! XDDD
OdpowiedzUsuńNo compreendo nada que escribes, pero las fotos son lindas!!!! Buen caminho siempre!!!
OdpowiedzUsuń