Yage (czyt. jahe) lub ayahuasca to napój przyrządzany przez plemiona amazońskie w celu uzdrowienia ciała, duszy czy umysłu. Pozwala na zmierzenie się ze swoimi emocjami, lękami, ego. Pozwala uzdrowić stany emocjonalne, myśli, które to mają powodować choroby ciała.
Taita
Taita to przewodnik duchowy, szaman, uzdrowiciel, ojciec. Zazwyczaj pojawia się w wizjach jako jaguar. Przeprowadza całą ceremonię, kieruje i naprowadza uczestnika w jego uzdrowieniu. Dokładnie nie rozumiem w jakim sensie ale słyszałam że cała ceremonia pomimo że zawsze wygląda bardzo podobnie różni się na poziomie spirytualnym przy każdym taita.
Moja droga:
Jeszcze w Brazylii usłyszeliśmy o
ayahuasce. Był to początek podróży i jakoś w ogóle nie przykuwało to
mojej uwagi. Jadąc dalej przez Boliwię i Peru słyszeliśmy coraz więcej
relacji od zafascynowanych ludzi którzy przystąpili do tej ceremonii.
Postanowiłam spróbować gdy wjechaliśmy do Ekwadoru. W wielu
miejscowościach słyszeliśmy o możliwości przystąpienia do rytuału jednak
nigdy nie były to miejsca polecone i były nakierowane na turystykę.
Zdecydowanie nie chciałam brać w czymś takim udziału. Wyjechaliśmy z
Amazonii i praktycznie zapomniałam o temacie. Teraz jesteśmy w Pasto w
Kolumbii w domu hostki WarmShowers. Dorys to około 50 letnia pani
adwokat, która mieszka ze swoim synem Alejandro, oboje brali
wielokrotnie udział w yage. Byli bardzo zadowoleni z tego doświadczenia i
opowiadali nam ciekawe relacje zarówno ze swojego punktu widzenia jak i
znajomych. Zbieg okoliczności tak chciał ze dwa dni po naszym
przyjeździe do Pasto miała się odbyć ceremonia yage z jednym z
najbardziej szanowanych na świecie taita. Zwiększyło to moje zaufanie do
całego procederu zwłaszcza że wydarzenie to powtarza się cyklicznie i
nie ma nic wspólnego z turystyką (i jest 100 razy tańsze a zatem
dostępne dla nas).
Querubin Queta
Taita, który liczy sobie 101 lat i jest jednym z najbardziej poważanych przewodników duchowych. Jest/ byl aktywnym obrońcom terytorium Putumayo i praw społeczności rdzennych amerykanów Amazonii. Mięliśmy wielkie szczęście, że przypadkiem trafiliśmy na jego ceremonię.
Miejsce
Rytuał yage przeprowadza się w tak zawanych Malokach - wielkich jednoizbowych chatach zazwyczaj w otoczeniu przyrody. Sala ma część centralną gdzie podawany jest wywar. Oraz kilkanaście rzędów krzeseł plastikowych i materacy. Na ścianach wisiały obrazy Maryi i Jezusa ale także indiańskie malowidła i "łapacze snów". Na zewnątrz jest balustrada przeznaczona do podpierania się w trakcie wymiocin... W ceremonii wzięło udział ponad 60 osób w tym dzieci.
Jak się zaczęło
Przyjechaliśmy na miejsce wraz z Alejandro i jego kuzynką około 20:00. Jak się okazało ceremonia była opóźniona gdyż czekaliśmy na szamana. Było zimno, siedzieliśy w kurtkach i śpiworach. Gdy wreszcie taita wraz ze swoimi pomocnikami dojachał na miejsce, po krótkiej prezentacji i modlitwie Ojcze Nasz (!!) przystąpił do polewania yage. Pierw w kolejce ustawić się mięli mężczyźni. W końcu przyszła moja kolej. Byłam trochę zestresowana gdyż nie wiedziałam czego się spodziewać. Taita podał mi blaszany kubek wypełniony w 2/3 z brązowym napojem. Wypiłam bez wahania. Smak miał być okropny, gorzki. Mi nawet smakowało - ziemisty i zarazem aromatyczny. Usiadłam na miejsce i czekałam. W między czasie pierwsze osoby wybiegały z maloki... można było usłyszeć obrzydliwe dźwięki masowych wymiotów. My z Rubenem po nieznacznych nudnościach nie zwymiotowaliśmy. Minęły może dwie godziny, trochę spaliśmy trochę obserwowaliśmy. Przyszedł czas na drugą dawkę. Tym razem wywar był mocniejszy i gdy tylko zakończyliśmy opróżnianie kubka wybiegliśmy z chaty - nic nie zostało w jelitach. Po kolejnych dwóch godzinach nie odczuwania absolutnie niczego oprócz senności podeszłam do szamanów, a oni zaproponowali mi 3 dawkę. W między czasie odbywały się tzw uzdrowienia czyli coś co znamy z filmów. Szamani z grzechotkami i liśćmi pokrzywy podchodzili do każdego śpiewając, chlastając pokrzywami, odymiając go "przepędzając złe duchy". W centrum sali odbywał się koncert pieśni andyjskich i chrześcijańskich.
Podobno każda dawka yage ma inną funkcję: pierwsza oczyszcza (wymioty), druga uzdrawia, a trzecia ma nasz czegoś uczyć.
Po trzeciej dawce ucięłam sobie krótką drzemkę, a gdy się przebudziłam musiałam zwymiotować. Zapatuliłam się w śpiwór i chciałam zasnąć - stwierdziłam, że "na mnie to nie działa". Po chwili zaczął się spektakl barw i kolorowych świateł. Cały czas byłam w pełni świadoma. i gdy otwierałam oczy wszystko było jak wcześniej. Gdy zamykałam oczy muzyka, która wypełniała salę zmieniała się w kolorowe obrazy w formie rysunkowej, komiksowej i anime. Obrazy były zdominowane przez muzykę która zamiast instrumentów nabierała kształtów, kolorów i prędkości. Biegałam po zielonych Andach, ku wschodzącemu słońcu. Wszystkie postaci, zwierzęta, przyroda pojawiały się w wersji klatek z komiksu. W pewnym momencie widziałam rysunki oczu które zaczęły szybko się zmieniać w formach i kształtach. Gdy maraton zwolnił zobaczyłam zwężoną źrenicę zielonych oczu ....jaguara. Przyjrzał mi się bacznie i po chwili znikł... Po spożyciu yage jest się w śnie napędzanym muzyką w którym spotykasz się oko w oko ze swoją podświadomością, czujesz jedność ze światem i radość z przebywania na nim. Dla niektórych uczestników ceremonia była bardzo trudna. Było kilka kobiet które całą noc szlochały, mdlały. Niektórzy w trakcie pieśni szamana trzepotali się jak opętani. Jeden z uzdrowicieli wyjaśnił że niektórzy mają za sobą traumatyczne przeżycia i yage z nich to wyciąga uwalnia za pośrednictwem wymiocin i spotkania z samym sobą.
O poranku miałam na twarzy błogi uśmiech, miałam absolutnie jasny umysł żadne myśli nie zaprzątały mi głowy. Na pewno spróbują powtórzyć to doświadczenie. Jestem pewna, że każdy powinien.
Muzyka akompaniująca yage:https://www.youtube.com/playlist?list=PL43AC6FFF7B0A02FA
Jaguar i yage:
https://www.youtube.com/watch?v=OqGDv0KCJl8
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz ma znaczenie...hahaha