Dziś na placu odbywało się targowisko. W końcu mogłam spróbować lokalnych owoców. Generalnie w Fortalezie jak się dziś dowiedzieliśmy, wszystko jest lokalne i typowe dla regionu. Możliwe, że ma to związek z potężnymi odległościami pomiędzy miejscowościami w Brazylii, lub też zwyczajnie z przywiązania do tradycyjnych smaków. Kiedy byliśmy przy jednym z licznych straganów zagadała do nas dziewczyna, pytając czy nie potrzebujemy pomocy (z daleka widać zagubionych białasów;). Okazało się, że Carolina mówi świetnie po hiszpańsku gdyż była na wymianie w Santiago de Compostela kilka lat temu. Spędziliśmy godzinę na ożywionej konwersacji pomiędzy stoiskiem z powiewającymi na wietrze sporymi kawałkami suszonej wołowiny a stoiskiem z cebulą, hehe. Na prawdę świetnie się rozmawiało, zdążyliśmy nawet zahaczyć o tematy społeczne i politykę. Carolina zaproponowała nam wsparcie w postaci kontaktów z rodziną i przyjaciółmi w miastach, które są naszej trasie!
Wybaczcie słabą jakość zdjęć z komórki, ale bardzo nas tu przestrzegają przed szpanowaniem nowym sprzętem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz ma znaczenie...hahaha