24 paź 2014

Dzień 2 i 3

Dzień 2
Jedziemy dalej. Docieramy w końc na plażę w Iguape. Prawie wszystkie bary plazowe są zamknięte. Znajdujemy jeden, który służy także jako dom letni właściciela. Po chwili rozmowy zamawiamy piwo i kontemplujemy wspaniełe widoki i rajską plaże na której jesteśmy tylko my. Własciciek częstuje nas arbuzem, tak spędzamy większość dnia. Wieczorem nocujemy u koleżanki Joaquina!
Zmęczeni plażą pojechaliśmy z powrotem w stronę początku wioski gdzie byliśmy umówieni na wieczór. Spotkaliśmy się z Amelią mw. o godzinie 18 kiedy wróciła z pracy. Amelia i jej mąż Cristian okazali się wspaniali. Cały wieczór spędziliśmy na rozmowach, żartach i opowieściach. Wszystko w łamanym portugalskohiszpańskim. Jako że nie oddaliliśmy się zbytnio od Aquiraz odwiedził nas także Joaquin! Przy okazji jak to ma w zwyczaju zorganizował nam kolejną osobę na naszej trasie! W Cascavel mieliśmy się spotkać z Iarą.
Wyruszyliśmy około 5:30 w stronę Cascavel, spaliśmy jedynie 4 godziny bo ciężko było się wieczorem położyć i po mimo zmęczenia gadaliśmy do późnych nocnych godzin.

Dzień 3 Cascavel
Droga do Cascavel okazała się znacznie łatwiejsza niż wcześniejsze trasy (mniej wzniesień). Gdy dojechaliśmy do miasta zatrzymaliśmy się w pierwszym miejscu gdzie znaleźliśmy kawałek cienia... Około godziny 9-10 robi się już dość gorąco i jazda jest o wiele trudniejsza. Miejscem w którym przycupnęliśmy okazało się być domem kultury. Nie zdążyliśmy dobrze ulokować rowerów, a już podszedł do nas pan proponując schronienie przed słońcem i wodę oraz możliwość skorzystania z toalety. Chwilę później znów się pojawił oferując miejsce pod kluczem gdzie możemy zaparkować nasze ogromne rowery. Super ale na tym nie koniec. Okazało się że w łazience były prysznice. Chwilę po tym jak poczuliśmy się jak nowonarodzeni zaprowadzono nas do kuchni gdzie pracownicy przygotowują swoje śniadania. Rebberson i Adriano nasi kolejni opiekunowie przygotowali nam pyszne śniadanie złożone z pożywnej jajecznicy, bułek i owoców, a także kawy słodzonej syropem z trzciny cukrowej! Może dla was nie brzmi to atrakcyjnie, ale dla nas było to jak manna z nieba. Spędziliśmy z nimi kilka godzin, trudno powiedzieć ile gdyż czas płynął niepostrzeżenie - rozmawiało się świetnie. Rebberson naucza gry na pianinie i skrzypcach, a Adriano informatyki. Pewnie siedzelibyśmy tam do wieczora no ale przecież umówiliśmy się na spotkanie z Iarą, znajomą Joaquina. Jako że w Brazylii podobnie jak kiedyś w Polsce każda sieć komórkowa ma znacznie tańsze stawki wewnątrz sieci, każdy ma minimum 2 numery aby móc swobodnie dzwonić. Dla przykładu ceny wewnątrz sieci to 50 Centów a poza 2 reale za minutę! Rebberson zaproponował że zadzwoni do Iary ze swojego telefonu. W jak wielkim byliśmy szoku jak się okazało że Iara to jego koleżanka!!! MOżecie w to uwierzyć?! Okazało się że miał zapisany jej numer w swojej komórce. Nie mogliśmy tego pojąć. Adriano był zdumiony bo mówił że jak nas zobaczył takich ztyranych na słońcu to poprostu musiał podejść. Niesamowita historia i na pewno nie zapomnimy jej nigdy. Teraz jesteśmy w domu Iary który jest w trakcie remontu, dostaliśmy klucze i mamy cały dom do dyspozycji! Pamiętajcie jak spotkacie podróżnika zawsze pytajcie czy czasem nie potrzebuje pomocy. Niewielki gest oznacza wszystko dla takiej osoby.

Jak uda mi się znaleźć chwilę to wrzucę zdjęcia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój komentarz ma znaczenie...hahaha