16 lis 2014

Tydzień pełen wrażeń

Wczoraj (sobota) dojechaliśmy do Recife stolicy stanu Pernambuco. To już czwarty odwiedzany przez nas stan Brazylii. No ale od początku. W poniedziałek wyruszyliśmy przepiękną (ale piaszczystą) trasą wzdłuż wybrzeża pokonując niewielki odcinek płytkiej rzeki na tratwie przepychanej przez tratwiarza za pomocą kija. Ruszyliśmy dalej do miejscowości Baia Formosa polecanej nam przez mijanych ludzi. Droga prowadząca do tej urokliwej miejscowości nadmorskiej okazała się bardzo wyczerpująca lecz zaobserwowane po drodze duże małpy zrekompensowały nam wysiłek. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że jadąc na rowerze widzimy więcej. Na miejscu przygarnęła nas sympatyczna rodzinka choć noclegu szukaliśmy w szkole. Nie ma to jak miękkie łóżko i wentylator! Od sąsiadki dostaliśmy do spróbowania świeżo złowionej ryby Bonito! Rewelacja. Tuż przed wyjazdem następnego dnia wybraliśmy się na mały spacer aby zobaczyć wybrzeże Baia Formosa i zobaczyliśmy z daleka przepływające delfiny!! Jako że do miejscowości prowadzi tylko jedna droga i musielibyśmy pokonać ponownie tą samą trasę (18km sinusoidy), zaproponowano nam podwiezienie do głównej drogi samochodzikiem Buggie. Oczywiście skorzystaliśmy z okazji :P Od poczatku chcieliśmy się przejechać Buggie - to samochód "plażowy" używany jest głównie w celach turystycznych do przewozu osób po rozległych i ubitych plażach.
Następnego dnia odwiedziliśmy kolejną ciekawą miejscowość Rio Tinto. Niesamowite ale już na samym wjeździe podjechały do nas na motorze dwie dziewczyny pytając czy mogą nam jakoś pomóc. Zaproponowały nocleg w domu ich rodziców. Jak się okazało rok temu rodzice dziewczyn przyjęli podróżników na rowerach i byli zachwyceni tą wizytą. Spędziliśmy z rodziną świetny czas, do tego skontaktowaliśmy się z Aną i Andre (podróżnikami sprzed roku) i wymieniliśmy doświadczenia na facebook'u. Mieszkają na południu Brazylii i jeśli będzie to możliwe na pewno ich odwiedzimy. Co więcej okazało się że Ana już wcześniej zdążyła polubić naszą Społeczność Vivir en Ruta! Rio Tinto to miejscowość założona w 1918 roku przez Niemca Lundgrena. W centralnej części głównego rynku miasteczka stoi potężny kościół z czerwonej cegły, a przyjezdnych wita posąg fundatora z brązu. Cała miejscowość ma dziwną jak na tą część świata architekturę. Najwspanialsze jest to, że w Rio Tinto na drzewach mieszkają leniwce! Widzieliśmy je z bardzo bliska. Niesamowite doświadczenie no i spełnia się też moje marzenie aby obserwować dzikie zwierzęta w ich naturalnym środowisku :)
Po za tym odwiedziliśmy stolicę tanu Paraiba (Joao Pessoa), którego granicę przekroczyliśmy w okolicach Rio Tinto. Jak się okazało w Joao Pessoa znajduję się punkt Ameryki Południowej najdalej wysunięty na wschód. Dokładnie tam poznaliśmy kolejną wspaniałą osobę Joniego z Argentyny. Przegadaliśmy z nim chyba z dwie godziny. Oprócz tego jak usłyszał, że chcemy dorobić sobie robiąc bransoletki (bardzo popularne wśród podróżników i hipisów w Brazylii) dał nam cały potrzebny sprzęt, który miał przy sobie i poinstruował co i jak. Tego dnia znaleźliśmy nocleg w szkole, w której odbywał się mały pokaz tańca Coco realizowany przez dzieci ze społeczności afrykańskiej.  Tym samym załapaliśmy się na ciekawe wydarzenie kulturalne przy okazji opowiadając dzieciom o naszej wyprawie i o naszych krajach i ich osobliwościach. Dzieci zadawały dużo pytań o klimat, jedzenie zwyczaje. Zabawne jak ciężko jest im uzmysłowić sobie temperatury panujące w naszej strefie, to że trzeba w zimie ogrzewać dom jest dla nich totalną abstrakcją. Ogrzewanie podłogowe budzi wielkie zdziwienie także wśród dorosłych :P Aby podkreślić różnicę mogę powiedzieć że odkąd wylądowaliśmy w Brazylii nie widzieliśmy kranu ani prysznica z ciepłą wodą.
W piątek wjechaliśmy do stanu Pernambuco i przy okazji osiągając nasz pierwszy 1000 przejechanych kilometrów! Trudno jest nam pojąć, że jesteśmy w Brazylii dopiero miesiąc. Życie nabrało takiego tempa, tyle się dzieje nowego a każdy dzień jest inny. Mogę powiedzieć, że odczuwam zmęczenie. Boli mnie chyba wszystko ale jakoś nie ma czasu się nad tym zastanawiać. Organizm też musi się przyzwyczaić do nowego rytmu.
Jak już wspomniałam jesteśmy w Recife, nocujemy u osoby poleconej nam przez Anę i Andre (podróżników, których nawet nie znamy). Okazało się, że Guillermo czytał o nas na portalu www.vadebike.org, na którym ukazał się pierwszy artykuł o nas jakiś miesiąc temu! Powiedział, że jesteśmy tu dobrze znani w rowerowym świecie, hehe. Niezła motywacja! W Recife zostajemy do wtorku rano. Dziś idziemy na manifestację sprzeciwiającą się budowie drapaczy chmur w parku ;)
Chciałam wam podziękować za liczne słowa otuchy i wsparcia co do bloga. Jestem bardzo wdzięczna za odwiedziny, które dodają mi animuszu do dalszego relacjonowania naszej przygody.

1. Okolice Praia da Pipa - droga z widokami

2. Fajne drzewo!

3. Baia Formosa - w tej zatoce widzieliśmy delfiny

4. Buggie + rowery (miejsce dla trzeciego pasażera jest na tyle pojazdu, jeździ tym około 6 osób)

5. Słodziak!!!

6. W tle Joao Pessoa

7. Szkoła w Penha. Dzieci tuż przed pokazem. 

8. Jak ten Ruben opowiada...;)

9. Ruben i jego sztuczki magiczki.

10. Na plaży Tabatinga (nie opisałam ale spędziliśmy tam cały dzień i noc)

 11. "Sufitowość ma znaczenie dla duszy"

12. Gdzie jest namiot?

13. Recife - droga przez pot i łzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój komentarz ma znaczenie...hahaha